"Poza granicą szaleństwa" - fragment.

Opublikowany:05.11.2019

Zgodnie z zapowiedzią wstawiam fragment rozdziału z powieści kryminalnej "Poza granicą szaleństwa". Można powiedzieć, że jest to wizja początku lat dziewięćdziesiątych, jaką zapamiętałem (niestety, nie tylko wtedy żyłem, ale byłem już nawet nastolatkiem ;-).

Beata Jastrzębska docisnęła pedał gazu. Fiat 126p zajęczał, wchodząc na wysokie obroty. Siedzącej obok Anecie zdawało się, że samochód zaraz się rozleci, ponieważ klekotały wszystkie jego ruchome elementy. Jastrzębska podkręciła stare radio, aby zagłuszyć pracę silnika. Poprzez szum przedarła się piosenka zespołu Akcent. Disco polo święciło w całej Polsce triumfy. Określane mianem muzyki chodnikowej, słuchane było przez niemal wszystkich i traktowane jako powiew świeżości po siermiężnych latach komunizmu, kiedy obowiązywały piosenki żołnierskie i jedynie słuszne gwiazdy występujące na festiwalach w Sopocie czy Opolu.
– Sądzisz, że ta fucha okaże się prawdziwa? Wiesz, jaki jest Stefan. Siedzi pod budką z piwem i gada, co mu ślina na język przyniesie – mówiła Aneta Piekara.
– Wiesz stara, że potrzebujemy kasy. Daleko nie jest, więc same się przekonamy.
– I myślisz, że płacą dziesięć tysięcy za godzinę?
– Zaraz zobaczymy. Zaczekaj jeszcze dziesięć minut, jesteśmy już prawie na miejscu – odparowała Beata, przekrzykując się z Zenkiem Martyniukiem śpiewającym cienkim głosikiem o miłości. – Ponoć ordynatorem szpitala jest facet. Z tego, co mówił Stefan, to pies na baby.
– Jak się ten szpital nazywa? – zapytała Aneta.
– To Szpital Tworkowski w Pruszkowie.
– Super. Praca w wariatkowie.
– Co ty się martwisz, stara. Potraktuj to, jak przygodę życia – rzuciła Jastrzębska, wchodząc w zakręt.
Dziewczyny zajechały maluchem na parking przed szpitalem psychiatrycznym. Ceglany zamek robił przygnębiające wrażenie. Strzelista wieżyczka z zegarem w centralnej części budowli, łukowo zwieńczone okna i czerwień odrapanej elewacji kontrastowały ze złocistymi liśćmi drzew rosnących w przylegającym parku. Dokładnie tak Aneta i Beata wyobrażały sobie szpital dla obłąkanych. Jastrzębska z trudem wydostała się z ciasnego pojazdu, poprawiła sukienkę i spojrzała na koleżankę, która patrzyła w szybę, próbując ocenić swój wygląd.